#podróżnik Natuli

Londyn ze smakiem – oczami Bzdurnie | Podróżnik Natuli

Dziś w naszym cyklu podróżniczym odkryjemy Londyn, po którym oprowadzi nas Magda @bzdurnie. Wyostrzajcie zmysły, bo ten przewodnik to zdecydowanie NIE-zwykłe okruszki, a soczyste polecenia. Spójrzcie na Londyn oczami Magdy i Marioli, która tę podróż zamknęła w niesamowicie klimatycznych kadrach ! ♡

Magda mieszka w pod Londynem już od 6 lat (fot. Mariola Żołądź)

Dwa słowa wprowadzenia

Pod Londynem mieszkam już 6 lat. Pamiętam, że jeszcze na początku liceum marzyłam o spacerach między starymi domkami z cegły i zaszywaniu się w przypadkowych kawiarniach z książką i kubkiem herbaty – taka “filmowa” wizja życia. Pod koniec szkoły okazało się, że ta perspektywa jest coraz bliższa – jednak zupełnie inna niż kilka lat wcześniej. 

Ostatecznie padło na miejscowość oddaloną ok. 50 km na północ od Londynu, a nie na samą stolicę, a i przy weekendowych wyjazdach do Londynu – nie zdarzyło mi się jeszcze siedzieć z książką w kawiarni pełnej ludzi. Za to odwiedzam piękne miejsca, które chętnie wyszukuję w zakątkach internetu albo wypytuję o nie innych. I tak dołączają one do moich ulubieńców! 

Zabieram Was dzisiaj na niedzielną przechadzkę londyńskimi uliczkami. Wpadniemy do kilku miejsc z przepysznym chlebem i z dobrą kawą, którą zaczęłam pić dopiero w Anglii. Powąchamy trochę kwiatów, “pobujamy” się po cichych uliczkach i zajrzymy do niszowych sklepików. 

Magda natulowym garniturze w kolorze lodów malinowych ➝ Natula (fot. Mariola Żołądź)

Londyn ze smakiem – kwiatów!

Wędrówkę zaczniemy od Flower Market w dzielnicy Hackney, która jest moją ukochaną częścią Londynu (przynajmniej do tej pory). Ostatnio miałam okazję być w Hackney “w tygodniu”, a nie na weekend i zakochałam się jeszcze bardziej! Ludzie przemieszczający się rowerami, leniwe pogawędki pod kawiarniami, które na weekend są dużo bardziej oblegane niż we wtorkowy wieczór, dużo piesków i pięknie ubranych ludzi… Mnóstwo inspiracji wokół!

Ale wróćmy do Flower Market. To targ z kwiatami rozciągający się na pół ulicy Columbia Road, odbywający się zawsze w niedziele. Spodziewajcie się tłumu ludzi! Wiecie, co jest w nim cudownego? Londyńczycy z kolorowymi bukietami “rozlewają” się po całym mieście trzymając rośliny w rękach, na rowerach czy w plecakach. Bajeczny widok!

Pomiędzy zachwycaniem się nimi i wąchaniem kwiatów, można wstąpić do kilku małych sklepików w tej okolicy. Ręcznie robiona ceramika, złota i minimalistyczna biżuteria, nieduże butiki vintage z kieliszkami czy wazonami… Niepowtarzalny klimat do poszukiwania rzeczy z duszą 😊  

Na Hackney można też znaleźć kilka mniejszych księgarni z kolorowymi, znanymi gazetami, ciekawe tytuły nowych powieści, ale też mnóstwo “zinów” początkujących artystów, czy albumy z fotografiami uzdolnionych fotografów.

Brick Lane (fot. Mariola Żołądź)

Inne miejsca, które warto odwiedzić, by nacieszyć oko:

Sklep Glossier na Covent Garden to jeden z bardziej przemyślanych i pięknych miejsc, w których byłam. Kosmetyki pięknie współgrają z różem, marmurem i delikatnością wnętrza. Przy wejściu znajdziecie siedzenia dla niezainteresowanych zakupami, którzy muszą czekać na tych zainteresowanych 😉 W środku jest też miska z wodą dla psiaków i ciastka-kostki z napisem Glossier. Ciekawa sprawa: przy składaniu zamówienia siadacie w kolejce, a Wasze kosmetyki w torebkach jadą do was małą windą, do której jesteście wywoływani przez panią z obsługi. Doświadczenie – 10/10!
Sklep Aesop w Hackney to dla mnie estetyczne niebo. Surowość, beton, drewno, minimalizm i cudowne, oryginalne zapachy. Pomieszczenia kojarzą się trochę ze starą apteką. Kosmetyki w większości zapakowane w brązowe szkło – więc jest eko!
Park Hackney – usiądźcie na ławeczce i obserwujcie ludzi, weźcie pyszne buły z pobliskich piekarni i zjedzcie je siedząc na trawie… Relaks pod chmurką – to jest to! 

Jolene i inne piekarnie w Londynie! 

W Hackney mieści się też jedna z moich ulubionych kawiarni/piekarni: Jolene!

Polecam odwiedzić zarówno restaurację pod tą nazwą (21 Newington), w której znajdziemy przepyszne dania obiadowe, świeże i chrupiące chleby czy ciekawe wina naturalne oraz kombuchę i… oczywiście – cudowny wystrój. Ze smakiem 😉

Piekarnia Jolene na Red Church Street i najpyszniejsze chleby!(fot. Mariola Żołądź)

Piekarnia Jolene na Red Church Street to malutka przestrzeń, znajdująca się na rogu ulicy, w czerwonym budynku, w którym powitają nas wielkie, okrągłe, porządnie wypieczone chleby na zakwasie. Tutaj kupimy kawę w papierowym kubku z logo tej firmy (a piszę o tym, bo jest naprawdę estetyczne i wygląda jak odręcznie napisane) czy kawałek ciasta. A przy tym zawsze spotkamy tu bardzo miłą obsługę, a przed budynkiem – ławeczki, na których można spokojnie usiąść i zjeść smakołyki. 

Polecam też E5 Bakehouse mieszczącą się na 396 Mentmore Terrace. Wygląda jakby była umieszczona w starym magazynie/garażu i to nadaje super klimat! W środku ma kilka miejsc, by usiąść, a jeśli chcecie tylko kupić chleb i iść dalej – ustawcie się w kolejce, a pani wyda Wam ciepły wypiek przez okienko.

Szukacie miejsca, w którym poczujecie się jak rodowita Brytyjka? Regency cafe to bar mleczny w klimacie vintage. Firanki w kratkę w oknach, butelki z mlekiem w szkle i pan krzyczący Wasze imię, kiedy macie odebrać posiłek. Kadr jak z filmu! Zjecie tu przepyszne angielskie śniadanie. 

Miłośniczki wegańskich i wegetariańskich rzeczy mogą skierować kroki do Farm girl. Poczujecie się tu jak u koleżanki na herbacie. Z ciekawostek: spotkałam tam jednego z aktorów ze Stranger things!

Rowerem po Londynie (fot. Mariola Żołądź)

The Gentlemen Baristas to taka londyńska „sieciówka” z miłą obsługą i w przyjemnym klimacie, ma przygaszone kolory i przepyszne croissanty z migdałami. 

Do Layla Bakery trafiłam we wrześniowy poranek. Część osób stała na zewnątrz, zapinając jeansowe kurteczki pod szyją, część wybrała siedzenia w środku. Weszłam i…  poczułam takie ciepełko w środku. Cudowne aromaty wypieków przeplatane z zapachem kawy… Lekko zaparowane szyby, niewymuszony wystrój i przyjemna atmosfera. Ich ciastko z budyniem i morelą śni mi się do dzisiaj.

Spacery ze smakiem w okolicy Brick Lane

Po dobrej kawie i kawałku ciasta, z chlebem pod pachą, warto “poszwędać się” po Brick Lane. Pobujać się na ulicy, bo zawsze ktoś coś gra, ktoś gdzieś śpiewa i ogólnie trwa tam wieczna impreza 😉 Polecam Wam też tutaj sklep z winylami: Rough Trade. Ja co prawda gramofonu nie mam, ale ogromną przyjemność sprawia mi przeglądanie winylowych krążków. A poza tym w tym  sklepie jest analogowa budka, w której można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie i otrzymać je wydrukowane za kilka minut.

Raj dla melomanów – Rough Trade na Brick Lane (fot. Mariola Żołądź)

Idąc dalej koniecznie odwiedźcie sklep Cuemars – to raj na ziemi dla takich osób jak ja – lubiących kolory, wzory i ciekawe estetyczne rozwiązania. Znajdziecie tam mnóstwo rzeczy od lokalnych artystów: zaczynając od biżuterii, świeczek, kartek okolicznościowych, a kończąc na fotelach czy dywanach! Raj dla oczu! Nie wiadomo, gdzie patrzeć i na co zbierać kasę 😉

Sklep Cuemars pełen perełek od lokalnych artystów (fot. Mariola Żołądź)

Po tych ekscytujących zakupach za rogiem czeka na nas Pavilion (sieciówka, głównie londyńska). Przepyszna Kombucha podawana w brązowych szklanych butelkach, duży wybór wypieków czy kanapek, miła obsługa i piękny wystrój! Czego chcieć więcej?! 

Jest jedna taka rzecz… Bajgle z Beigel Bake Brick Lane Bakery. Te oryginalne mają czerwone i niebieskie napisy na białym tle. Poznacie je też po kolejce, w której często trzeba stać nawet 15/20 min. Bajgle są robione na miejscu, a do moich ulubionych smaków należą: łosoś i biały serek oraz bajgiel z wołowiną, ogórkiem i musztardą, która jest tak ostra, że aż kręci w nosie!

Klimatyczna Brick Lane (fot. Mariola Żołądź)

Kawałek świata w Londynie

Podrzucam Wam jeszcze kilka mniej tradycyjnych polecajek w tej okolicy. 

Sketch to miejsce, które jest przeżyciem samym w sobie. Poszłam tutaj na „afternoon tea”, a tak naprawdę chciałam zobaczyć najbardziej odjechane łazienki, jakie można sobie wyobrazić. Toalety w kształcie jajek, podświetlany na tęczowo sufit, w głównej różowej sali marmur na podłodze i różowy welur na fotelach… czy muszę mówić dalej? 

Przytulne Shoryu Ramen w stylu japońskim. Luźna atmosfera i ogromne porcje ramenu. Uwaga: można wziąć na wynos tego czego się nie zje – próbowałam! 

Jeśli macie trochę większy budżet i tak jak ja, kochacie Japonię, to odwiedźcie Engawa Sushi. Sushi jest tak naprawdę początkiem tej przygody. Krem Miso podany z marynowanym łososiem i piklowanym liściem bergamotki? Proszę bardzo! Niezapomniane przeżycie i smaki, o których nawet nie słyszałam!

Z kolei Burger and Beyond to przepyszne burgery. Wersja wegetariańska wyrzuciła mnie z butów z wrażenia!

Magda w natulowej kurtce Zawadiacka ➝ Natula (fot. Mariola Żołądź)

Sztuka ze smakiem

Po obiedzie? To chodźmy na spacer!

Pieszo możemy iść obejrzeć Barbican, który lubię nazywać “miejską dżunglą”. Centrum sztuki znajdujące się w śródmieściu Londynu to esencja stylu brutalistycznego. Dużo betonowej geometrii, podkreślenie masy i nieregularności robią tutaj ogromne wrażenie.

W Barbican oprócz konserwatorium z roślinami znajduje się też biblioteka i restauracje – ta o nazwie Barbican Kitchen to prawdziwa perełka. Duża przestrzeń, ciekawe stonowane kolory, ciepłe światło i ogromne, rozsuwane okna tworzą niesamowity klimat. Mogłabym tam przesiadywać całymi dniami.

Barbican Kitchen (fot. Mariola Żołądź)

Nie zapomnijcie, że Barbican to przede wszystkim architektura same w sobie. Ogrom betonu, mniejszych i większych okien oraz masywnych kolumn w towarzystwie roślin, które według mnie najlepiej wyglądają przy zachodzącym słońcu. Magia! 

Barbican przy zachodzącym słońcu ♡ (fot. Mariola Żołądź)

Warto zobaczyć też inne ciekawe miejsca, takie jak np. Victoria and Albert Museum – słynne angielskie muzeum z mnóstwem darmowych wystaw. Po zwiedzaniu można pójść do sali z jedzeniem i herbatą – wystrój robi wrażenie. 

Hayward Gallery to galeria sztuki o interesującym, brutalistycznym wyglądzie, już z zewnątrz zaprasza nas do środka! Z kolei w Seeds Gallery wędruje się po różnych pokojach, a w każdym z nich znajdziecie innego artystę czy temat ekspozycji. 

Na koniec wisienka na torcie – Sky Garden, czyli taras widokowy.
Jest bezpłatny, a przy odrobinie szczęścia i dobrej pogodzie, widać z niego calusieńki Londyn. Szczególne wrażenie na mnie robi zestawienie nowoczesnych drapaczy chmur i klasycznych, ceglanych budynków.  

Słońce zachodzi, a nasza wycieczka dobiega końca… Wsiadam na rower z piwoniami z Flower Marketu, które wcisnęłam do plecaka. Pod pachą mam chleb z Jolene. Brzuszek pełny po bajglach z Brick Lane, a głowa pełna piękna i ciekawości. Czym mnie jeszcze zaskoczy Londyn?

Do następnego razu, dzięki za dziś, trzymajcie się!

Magda, @bzdurnie

1. Koszula Feel Good – Natula
2. Koszula Flaneur – Natula
3. Kurtka Zawadiacka – Natula
4. Marynarka Mistrzyni – Natula
5. Bluzka z bufkami – Natula

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *